Z prognoz specjalistów wynika, że w tym roku spożycie piwa na głowę w Polsce spadnie. Dodatkowo rośnie rynek piw niszowych, dlatego też koncerny wprowadzają nowości. Jedną z nich jest Tatra niepasteryzowane.
Fotkę do tekstu zaczerpnąłem gdzieś z neta, więc za 4-paka aż tyle nie dałem a 7,99zł z Eko, czyli 2zł za puszkę. Ponoć normalna cena ma być o prawie 1zł wyższa na puszce.
Tatra w tej odmianie ma 5proc. alkoholu.
Dodatkowo producent sugeruje, że piwo jest jakoś ekstra chmielone. Nic z tych rzeczy! Goryczka jest słaba a piwo wodniste, nawet przy nieco wyższych temperaturach podania.
Powiedziałbym, że jest to bliźniak Leżajska Rześkiego z Biedronki, tylko nieco droższy.
Jeśli jesteś entuzjastą Leżajska Rześkiego lub Kastelana niepasteryzowanego to raczej się nie zawiedziesz, ale jak dla mnie to piwo jest po prostu kiepskie. Jeśli miałbym kupić kolejny 4-pak za 8-9zł to spoko, ale więcej to już przesada.
moja ocena: 3
poniedziałek, 8 września 2014
niedziela, 24 sierpnia 2014
Frugo Lemo
Dobra wiadomość dla fanów Frugo. Food Care wprowadziło do sprzedaży Frugo Lemo. 3 nowe smaki w puszce to pewnie nie lada gratka dla pasjonatów kultowego napoju.
Frugo Lemo kupiłem w Eko za 1,79zł za puszkę, ale ponoć jest to przecena ze 2,5zł.
Frugo lemo występuje w 3 odsłonach: niebieska cytryna, zielona cytryna, żółta cytryna. Niestety napój jest niegazowany.
Niebieska cytryna
W składzie ma sok jabłkowy, cytrynowy, z czarnej porzeczki, borówek i malin.
Zapach ma landrynkowy a w smaku przypomina multiwitaminę.
Zielona cytryna
W składzie znajdziemy: sok jabłkowy, cytrynowi i z ogórka. Ogórek jest dość mocno wyczuwalny w smaku, chociaż można by go pomylić np. z melonem.
Żółta cytryna
w składzie nie ma soku jabłkowego za to jest sok z cytryny, pomarańczy i limonki. Smakuje trochę jak napój izotoniczny, pomarańczowy. W porównaniu z zieloną cytryną i niebieską ma niższą ilość cukru. zielona i niebieska cytryna mają po 9g cukru na 100ml a żółta 8,2g.
Generalnie tą serie frugo uważam za niewypał i nie będę do niej więcej wracał, ale wydane ponad 5 zł za tą serię jakoś mocno nie żałuje.
Frugo Lemo kupiłem w Eko za 1,79zł za puszkę, ale ponoć jest to przecena ze 2,5zł.
Frugo lemo występuje w 3 odsłonach: niebieska cytryna, zielona cytryna, żółta cytryna. Niestety napój jest niegazowany.
Niebieska cytryna
W składzie ma sok jabłkowy, cytrynowy, z czarnej porzeczki, borówek i malin.
Zapach ma landrynkowy a w smaku przypomina multiwitaminę.
Zielona cytryna
W składzie znajdziemy: sok jabłkowy, cytrynowi i z ogórka. Ogórek jest dość mocno wyczuwalny w smaku, chociaż można by go pomylić np. z melonem.
Żółta cytryna
w składzie nie ma soku jabłkowego za to jest sok z cytryny, pomarańczy i limonki. Smakuje trochę jak napój izotoniczny, pomarańczowy. W porównaniu z zieloną cytryną i niebieską ma niższą ilość cukru. zielona i niebieska cytryna mają po 9g cukru na 100ml a żółta 8,2g.
Generalnie tą serie frugo uważam za niewypał i nie będę do niej więcej wracał, ale wydane ponad 5 zł za tą serię jakoś mocno nie żałuje.
Etykiety:
frugo,
frugo lemo,
lemo cytryna,
niebieska cytryna,
nowości,
recenzje,
zielona cytryna,
żółta cytryna
wtorek, 5 sierpnia 2014
Cydr kartonowy
Mniej więcej od roku trwa w Polsce moda na cydr. Rynek rośnie dynamicznie a wraz z tym wzrostem pojawia się coraz więcej firm chętnych w partycypowaniu w podziale tego tortu. Cydr jest jednak dość drogi i może warto pomyśleć czy nie ma sensu spróbować zrobić go samemu w domu?
Trochę więcej niż pół roku temu zrobiłem, tak z ciekawości, najbardziej pogardzaną wersję cydru, czyli cydr ze soków w kartonikach. Co prawda może to nie odpowiadać największym smakoszom, ale jest wyjściem najprostszym. Używając klarownych soków tracimy nieco na aromacie, ale za to zyskujemy na czasie przy klarowaniu cydru.
Mnie osobiście w winach itp. produktach strasznie odrzuca woń siarczanów i siarczynów używanych do stabilizacji napitków dlatego też cydr dosładzałem słodzikiem. Chodzi o to, że de facto cydr jest słabym winem. Większość szczepów drożdży, nawet dzikich nie ginie w stężeniu alkoholu charakterystycznym dla cydru, dlatego dobrze po uzyskaniu odpowiedniego stężenia alkoholu użyć popularnej "siary". Ja tego nie chciałem robić więc użyłem na końcu słodzika zamiast cukru, przez co mogłem w wyższym stopniu kontrolować stopień nagazowania, stężenie alkoholu jak i ilość słodyczy w produkcie końcowym.
Wiem że ten wstęp może wywołać u wielu z Was mętlik w głowie, ale za raz wszystko się wyjaśni.
Przygodę z cydrem zaczynamy od zakupu fermentora i nie wnikam tutaj czy ktoś będzie cydr robił w pięciolitrowej butelce po wodzie mineralnej, czy eleganckim szklanym gąsiorze. Ważne jest aby w denku fermentora znajdowała się rurka fermentacyjna.
Po nabyciu gąsiora bierzemy się za soki. Najlepiej żeby były to soki maksymalnie naturalne, czyli takie bez domieszek wody, cukru czy słodzików. Po prostu takie produkty są gorsze jakościowo. Całkiem dobry sok można kupić w biedronce za bodaj 2,19zł.
Teoretycznie po wlaniu soków do naszego fermentora moglibyśmy już nic nie robić, bo teoretycznie mogłyby zacząć działać dzikie drożdże, których o tej porze roku jest całkiem sporo w powietrzu, ale nie daję głowy. Jeśli ktoś upiera się że chce koniecznie przeprowadzić fermentację na dzikich drożdżach zalecałbym starcie jednego jabłka na tarce i dodanie do fermentora(na owocowych skórkach drożdże występują naturalnie) . Fermentacja na drożdżach dzikich jest jednak dłuższa niż na ich szlachetnych kuzynach, więc warto zainwestować 2-3zł w drożdże winiarskie, które używamy zgodnie z zaleceniem na etykiecie.
Gdy do fermentora dodaliśmy sok i drożdże, to wszystko szczelnie zamykamy, do rurki fermentacyjnej wlewamy wodę i czekamy. Prawdopodobnie już na drugi dzień zacznie się fermentacja.
Po około 10-14 dniach cydr przestanie "puszczać" bąbelki a to znak, że fermentacja się kończy. Kończy się ponieważ drożdże już nie mają co jeść, zjadły prawie cały cukier. Musimy też zwracać uwagę czy cydr jest w miarę klarowny, bo jeśli nie, to warto jeszcze go na jakiś czas zostawić. Załóżmy, że stopień sklarowania nam odpowiada. Wtedy cydr przelewamy w butelki, najlepiej po "szampanach". Problem jest taki, że jak wcześniej wspomniałem, większość cukru została przez drożdże zjedzona a co za tym idzie cydr jest kompletnie kwaśny. Teraz mamy dwa wyjścia, albo do cydru dodajemy cukru albo słodzika. Słodzik ma tą podstawową zaletę, że drożdże go nie zjedzą i nie grozi to tym, że wybuchnie nam korek z butelki, czy tym, że wygłodniałe drożdże znowu doprowadzą to zjedzenia cukru. Ja preferuje w takiej sytuacji słodzik. Pozostałe 1-2proc. cukru drożdże zjedzą i tak w butelce, dając dzięki temu nagazowanie dwutlenkiem węgla.
Cydr powinien leżakować co najmniej 2 tygodnie w chłodnym miejscu. Bym zapomniał... przy fermentorze o pojemności 5l, lepiej nie nalewać więcej niż 4,5l soku jabłkowego. Słodzik jak i cukier dodajemy według własnych upodobań smakowych, ja np. ostatnio używałem od 4 do 6 tabletek słodzika na litr cydru(jedna tabletka według producenta to ekwiwalent jednej łyżeczki cukru), tym niemniej zalecam dodawanie raczej większej ilości cukru. Słodzik który używałem głównie składał się z cyklaminianu sodu.
Trochę więcej niż pół roku temu zrobiłem, tak z ciekawości, najbardziej pogardzaną wersję cydru, czyli cydr ze soków w kartonikach. Co prawda może to nie odpowiadać największym smakoszom, ale jest wyjściem najprostszym. Używając klarownych soków tracimy nieco na aromacie, ale za to zyskujemy na czasie przy klarowaniu cydru.
Mnie osobiście w winach itp. produktach strasznie odrzuca woń siarczanów i siarczynów używanych do stabilizacji napitków dlatego też cydr dosładzałem słodzikiem. Chodzi o to, że de facto cydr jest słabym winem. Większość szczepów drożdży, nawet dzikich nie ginie w stężeniu alkoholu charakterystycznym dla cydru, dlatego dobrze po uzyskaniu odpowiedniego stężenia alkoholu użyć popularnej "siary". Ja tego nie chciałem robić więc użyłem na końcu słodzika zamiast cukru, przez co mogłem w wyższym stopniu kontrolować stopień nagazowania, stężenie alkoholu jak i ilość słodyczy w produkcie końcowym.
Wiem że ten wstęp może wywołać u wielu z Was mętlik w głowie, ale za raz wszystko się wyjaśni.
Przygodę z cydrem zaczynamy od zakupu fermentora i nie wnikam tutaj czy ktoś będzie cydr robił w pięciolitrowej butelce po wodzie mineralnej, czy eleganckim szklanym gąsiorze. Ważne jest aby w denku fermentora znajdowała się rurka fermentacyjna.
Po nabyciu gąsiora bierzemy się za soki. Najlepiej żeby były to soki maksymalnie naturalne, czyli takie bez domieszek wody, cukru czy słodzików. Po prostu takie produkty są gorsze jakościowo. Całkiem dobry sok można kupić w biedronce za bodaj 2,19zł.
Teoretycznie po wlaniu soków do naszego fermentora moglibyśmy już nic nie robić, bo teoretycznie mogłyby zacząć działać dzikie drożdże, których o tej porze roku jest całkiem sporo w powietrzu, ale nie daję głowy. Jeśli ktoś upiera się że chce koniecznie przeprowadzić fermentację na dzikich drożdżach zalecałbym starcie jednego jabłka na tarce i dodanie do fermentora(na owocowych skórkach drożdże występują naturalnie) . Fermentacja na drożdżach dzikich jest jednak dłuższa niż na ich szlachetnych kuzynach, więc warto zainwestować 2-3zł w drożdże winiarskie, które używamy zgodnie z zaleceniem na etykiecie.
Gdy do fermentora dodaliśmy sok i drożdże, to wszystko szczelnie zamykamy, do rurki fermentacyjnej wlewamy wodę i czekamy. Prawdopodobnie już na drugi dzień zacznie się fermentacja.
Po około 10-14 dniach cydr przestanie "puszczać" bąbelki a to znak, że fermentacja się kończy. Kończy się ponieważ drożdże już nie mają co jeść, zjadły prawie cały cukier. Musimy też zwracać uwagę czy cydr jest w miarę klarowny, bo jeśli nie, to warto jeszcze go na jakiś czas zostawić. Załóżmy, że stopień sklarowania nam odpowiada. Wtedy cydr przelewamy w butelki, najlepiej po "szampanach". Problem jest taki, że jak wcześniej wspomniałem, większość cukru została przez drożdże zjedzona a co za tym idzie cydr jest kompletnie kwaśny. Teraz mamy dwa wyjścia, albo do cydru dodajemy cukru albo słodzika. Słodzik ma tą podstawową zaletę, że drożdże go nie zjedzą i nie grozi to tym, że wybuchnie nam korek z butelki, czy tym, że wygłodniałe drożdże znowu doprowadzą to zjedzenia cukru. Ja preferuje w takiej sytuacji słodzik. Pozostałe 1-2proc. cukru drożdże zjedzą i tak w butelce, dając dzięki temu nagazowanie dwutlenkiem węgla.
Cydr powinien leżakować co najmniej 2 tygodnie w chłodnym miejscu. Bym zapomniał... przy fermentorze o pojemności 5l, lepiej nie nalewać więcej niż 4,5l soku jabłkowego. Słodzik jak i cukier dodajemy według własnych upodobań smakowych, ja np. ostatnio używałem od 4 do 6 tabletek słodzika na litr cydru(jedna tabletka według producenta to ekwiwalent jednej łyżeczki cukru), tym niemniej zalecam dodawanie raczej większej ilości cukru. Słodzik który używałem głównie składał się z cyklaminianu sodu.
Etykiety:
cydr,
cydr kartonikowy,
cydr z kartonika,
kartonowy,
przepisy
wtorek, 10 czerwca 2014
Hoop Cola z miętą
Hoop Cola z miętą pojawiła się w sklepach w maju, ale niezauważenie. Promocja w Żabce może zmienić ten stan rzeczy.
Litrową butelkę hoop coli można nabyć w cenie 1,5zł, co jest ceną dość niską.
Hoop cola jak pewnie się domyślacie smakuje jak kola z miętą. Z miętą raczej nie przeszarżowali, nie jest zbyt ostra. Hoop cola delikatnie mówiąc nie jest zbyt dobrą kolą, ale mięta trochę pomaga produktowi.
Generalnie raz kiedyś spróbować można, przecież to tylko 1,5zł.
niedziela, 8 czerwca 2014
Fliper energy drink
Jakoś z dwa tygodnie temu do sklepów eko trafił nowy energetyk. Jest to energetyk budżetowy ale w całkiem fajnej stylizacji. Czy długo się utrzyma? Tego jeszcze nie wiemy.
Fliper energy drink to napój energetyzujący dostępny w eko w litrowej butelce w cenie 1,99zł.
Na razie fotek nie mam, ale już piłem. Całkiem przyzwoity, chociaż za pierwszym razem smakował mi lepiej. Trochę podobny do Kickera ale wydaje mi się, że ciut lepszy.
Fliper oprócz standardowych składników ma w składzie inozytol w stężeniu 195mg/l.
Jeśli chodzi o etykietę to jest całkiem ładna, niebiesko- czarna. Chciałbym żeby wszystkie energetyki miały co najmniej takie etykiety.
Moja ocena: 4
uaktualnione 16.06
Fliper energy drink to napój energetyzujący dostępny w eko w litrowej butelce w cenie 1,99zł.
Na razie fotek nie mam, ale już piłem. Całkiem przyzwoity, chociaż za pierwszym razem smakował mi lepiej. Trochę podobny do Kickera ale wydaje mi się, że ciut lepszy.
Fliper oprócz standardowych składników ma w składzie inozytol w stężeniu 195mg/l.
Jeśli chodzi o etykietę to jest całkiem ładna, niebiesko- czarna. Chciałbym żeby wszystkie energetyki miały co najmniej takie etykiety.
Moja ocena: 4
uaktualnione 16.06
Etykiety:
eko,
eko holding,
fliper,
fliper energy drink,
nowości,
recenzje
piątek, 25 kwietnia 2014
Carlsberg Citrus
Mamy kolejnego radlera do kolekcji. Carlsberg Citrus to radler o smaku limonkowym, czy warto wydać tyle pieniędzy na ten mix? O tym za chwilę.
Carlsberg Citrus kosztował mnie jakoś 3,6zł za puszkę w Żabce. To już spora kwota jak na koncernowe piwo a już szczególnie jeśli chodzi o radlera. No nic kupiłem, bo kto bogatemu zabroni.
Puszka wygląda jak na zdjęciu poniżej.
To piwo ma 2,8proc. alko więc nie najgorzej jak na tego typu trunek.
W smaku strasznie nijaki, piwo słabo wyczuwalne, słaba jest też zaprawa limonkowa. Do tego utrzymane jest to w wytrawnym stylu. Jedyne co można zaliczyć na plus to to, że limonka jest całkiem fajnie wyczuwalna w aromacie.
Trudno powiedzieć jaki jest target tego piwa, bo ludzie, dla których normalne piwo jest zbyt gorzkie raczej nie szukają wytrawnych koncepcji. Z resztą nie mój problem. Szkoda tylko 3,6zł wydawać, ale spoko ostatni raz.
Carlsberg Citrus kosztował mnie jakoś 3,6zł za puszkę w Żabce. To już spora kwota jak na koncernowe piwo a już szczególnie jeśli chodzi o radlera. No nic kupiłem, bo kto bogatemu zabroni.
Puszka wygląda jak na zdjęciu poniżej.
To piwo ma 2,8proc. alko więc nie najgorzej jak na tego typu trunek.
W smaku strasznie nijaki, piwo słabo wyczuwalne, słaba jest też zaprawa limonkowa. Do tego utrzymane jest to w wytrawnym stylu. Jedyne co można zaliczyć na plus to to, że limonka jest całkiem fajnie wyczuwalna w aromacie.
Trudno powiedzieć jaki jest target tego piwa, bo ludzie, dla których normalne piwo jest zbyt gorzkie raczej nie szukają wytrawnych koncepcji. Z resztą nie mój problem. Szkoda tylko 3,6zł wydawać, ale spoko ostatni raz.
Etykiety:
carlsberg,
carlsberg citrus,
carlsberg radler,
nowości,
piwo,
piwo smakowe,
radler,
recenzje
wtorek, 1 kwietnia 2014
JKM Energy Drink
Tego jeszcze nie było!!! Korwin twarzą napoju energetyzującego. Znany polityk, skandalista nie widzi w tym nic zdrożnego. Eko-Vit szarżą wdziera się na rynek energetyków premium.
Libertariański energy drink ma się w najbliższych tygodniach pojawić na półkach saloników prasowych Inmedio i 1minute. Co ciekawe energetyk sprzedawany będzie w puszce o pojemności 330ml, w cenie sugerowanej 4,99zł za sztukę.
Skład jak i smak napoju jak na razie owiany jest tajemnicą. Janusz Korwin-Mikke pytany o szczegóły dotyczące napoju odpowiada:
Czy to oznacza, że możemy spodziewać się tylko klasycznego smaku? Tego JKM już nie zdradza.
Na pytanie dziennikarza Rzeczpospolitej o to czy zdaje sobie sprawę ze szkodliwego wpływu energetyków na stan zdrowia młodych ludzi, odpowiada już w sposób znacznie mniej enigmatyczny.
Korwin pytany o to ile pieniędzy dostanie od firmy Eko-Vit odpowiada w swoim stylu.
Libertariański energy drink ma się w najbliższych tygodniach pojawić na półkach saloników prasowych Inmedio i 1minute. Co ciekawe energetyk sprzedawany będzie w puszce o pojemności 330ml, w cenie sugerowanej 4,99zł za sztukę.
Skład jak i smak napoju jak na razie owiany jest tajemnicą. Janusz Korwin-Mikke pytany o szczegóły dotyczące napoju odpowiada:
Na pewno nie będzie to produkt dla homosiów.
Czy to oznacza, że możemy spodziewać się tylko klasycznego smaku? Tego JKM już nie zdradza.
Na pytanie dziennikarza Rzeczpospolitej o to czy zdaje sobie sprawę ze szkodliwego wpływu energetyków na stan zdrowia młodych ludzi, odpowiada już w sposób znacznie mniej enigmatyczny.
Sprawą rodziców jest to czy jego dziecko będzie piło napoje energetyzujące czy też nie. Żaden urzędas nie może decydować czy wolno mi coś wypić. Okazuje się że lewicowy dureń, burmistrz Nowego Jorku chciał zabronić kubków do napojów większych niż pół litra, absurd!!. Volenti non fit iniuria!! Chcącemu nie dzieje się krzywda. To przestrzeganie zasad prawa rzymskiego pozwoliło nam na hegemonie na Świecie. Poza tym Śp. Albert Hofmann dożył 102 lat zażywając LSD. Czy dzisiejsi, chuderlawi Europejczycy są w stanie osiągnąć taki wynik?? Ja proszę Pana mam 72 lata i zawsze gdzieś miałem zdrowe odżywianie!! Pożywienie musi dawać energię do życia. Beż kalorii nie ma życia!! Ilu to ludziom życie uratowały energy drinki. Gdyby energetyki były zakazane ile ludzi zginęłoby więcej na drogach. Kierowca zamiast wjechać do rowu wypiję taki napój i może bezpiecznie wracać do domu.
Korwin pytany o to ile pieniędzy dostanie od firmy Eko-Vit odpowiada w swoim stylu.
Ja jestem zadowolony, firma również. Inaczej do transakcji by nie doszło. Chyba o to chodzi w kapitalizmie.
Etykiety:
jkm energy drink,
korwin energy drink,
prima aprillis
niedziela, 23 marca 2014
Somersby Blackberry
Rodzina napitków spod znaku Sommersby się powiększa. Po smaku jabłkowym czas na jeżynowy. Czy mamy kolejny sukces? O tym w dalszej części recenzji.
Sommersby blackberry kupiłem w Dino za około 3,7zł za puszkę 500ml. Kupić można też wersję butelkową 400ml.
W zapachu czuć oprócz jeżynowego aromatu, zapach jabłkowy. Zapach jest dość słodki.
W smaku jest całkiem nieźle, bo spodziewałem się bardzo słodkiego napoju a jednak jest w miarę wytrawnie. Jak dla mnie nasycenie dwutlenkiem węgla jest zbyt wysokie co nadaje trochę ostrości somersby.
Pijalność Somersby blackberry jest bardzo wysoka. Alkohol niewyczuwalny co może być zdradzieckie dla słabszych głów.
Uważam, że pomimo ceny warto spróbować.
Moja ocena: 5
Sommersby blackberry kupiłem w Dino za około 3,7zł za puszkę 500ml. Kupić można też wersję butelkową 400ml.
W zapachu czuć oprócz jeżynowego aromatu, zapach jabłkowy. Zapach jest dość słodki.
W smaku jest całkiem nieźle, bo spodziewałem się bardzo słodkiego napoju a jednak jest w miarę wytrawnie. Jak dla mnie nasycenie dwutlenkiem węgla jest zbyt wysokie co nadaje trochę ostrości somersby.
Pijalność Somersby blackberry jest bardzo wysoka. Alkohol niewyczuwalny co może być zdradzieckie dla słabszych głów.
Uważam, że pomimo ceny warto spróbować.
Moja ocena: 5
Etykiety:
cydr,
piwa smakowe,
recenzje,
somersby,
somersby blackberry
niedziela, 16 marca 2014
Green Mill Cider i Cydr Lubelski
Po wejściu na rynek Sommersby miałem nadzieje, że "prawdziwe" cydry będą już tylko lepsze. Na Cydrze Lubelskim dość mocno się zawiodłem na Green millu trochę mniej.
Gdy na rynku pojawiało się sommersby myślałem, że producenci chcą sprzedawać trunek mogący cenowo konkurować z piwem, tylko stawka akcyzowa im na to nie pozwala. Akcyza została obniżona. Na ceny to zbytnio nie wpłynęło. To może cydr powinien konkurować jakością?
Jak już wyżej pisałem Cydr lubelski bardzo mnie zawiódł, bo poza elegancką butelką niewiele oferuje. W temperaturach sugerowanych przez producenta czuć co najwyżej siarkę. Jak się trochę ogrzeje owszem czuć jabłka, ale jest dość "rozwodnione".
Lepiej jest z Green Mill Cider, który jest jakby bardziej jabłkowy i nawet nie najgorzej zrobiony, ale siarkę również czuć. Ja rozumiem, że czas goni i tak jest bezpieczniej, ale za te pieniądze oczekiwałbym czegoś bardziej naturalnego. Koszt butelki 400ml green milla to 5zł a litrowej cydru lubelskiego to 12zł.
Reasumując Cydru lubelskiego nie warto kupować a Green milla czasami jak ustrzelicie w promocji. Ja dla przykładu kupiłem w wrocławskim Feniksie pod koniec daty ważności za 2zł.
Tak jeszcze poza tematem to te nasze cydry sklepowe nie są zbyt wysokich lotów i już zdarzało mi się pić lepsze robione chałupniczo z soków kartonowych.
Gdy na rynku pojawiało się sommersby myślałem, że producenci chcą sprzedawać trunek mogący cenowo konkurować z piwem, tylko stawka akcyzowa im na to nie pozwala. Akcyza została obniżona. Na ceny to zbytnio nie wpłynęło. To może cydr powinien konkurować jakością?
Jak już wyżej pisałem Cydr lubelski bardzo mnie zawiódł, bo poza elegancką butelką niewiele oferuje. W temperaturach sugerowanych przez producenta czuć co najwyżej siarkę. Jak się trochę ogrzeje owszem czuć jabłka, ale jest dość "rozwodnione".
Lepiej jest z Green Mill Cider, który jest jakby bardziej jabłkowy i nawet nie najgorzej zrobiony, ale siarkę również czuć. Ja rozumiem, że czas goni i tak jest bezpieczniej, ale za te pieniądze oczekiwałbym czegoś bardziej naturalnego. Koszt butelki 400ml green milla to 5zł a litrowej cydru lubelskiego to 12zł.
Reasumując Cydru lubelskiego nie warto kupować a Green milla czasami jak ustrzelicie w promocji. Ja dla przykładu kupiłem w wrocławskim Feniksie pod koniec daty ważności za 2zł.
Tak jeszcze poza tematem to te nasze cydry sklepowe nie są zbyt wysokich lotów i już zdarzało mi się pić lepsze robione chałupniczo z soków kartonowych.
wtorek, 4 marca 2014
Life kamikaze killer
Maspex Wadowice wypuszcza do Biedronek napoje imitujące smakiem znane drinki. Jest tam między innymi kamikadze.
Life Kamikaze Killer (bo tak jeden z napojów z serii Life się nazywa), kosztuje 3zł za 480ml. Kształtem przypomina shaker.
Napój nie ma alkoholu co producent nie kryje i sugeruje nam dodanie go do kompozycji. Na szczęście w tym przypadku napój nie posiada kofeiny, wiec nie jest to szczególnie groźne dla zdrowia.
Life jest dobrym produktem zawierającym 20proc. naturalnego soku, z czego ponad 13 to sok cytrynowy.
Oczywiście life jest dość kwaskowaty i w miarę dobrze oddaje specyfikę oryginalnego drinku.
Zważywszy na ceny syropów i likierów blue curacao Life może być ciekawą alternatywą i myślę, że warto posiadać kilka buteleczek w zapasie żeby mieć się czym pochwalić w towarzystwie.
Oprócz Kamikaze mamy jeszcze tzw. krwisty ognisty i jakiś cytrynowy.
wtorek, 25 lutego 2014
Hot Brain energy drink
Hot Brain energy drink to mało znany napój mało znanej firmy. Czy jest miejsce na kolejnego producenta na rynku zdominowanym przez Krynicę Vitamin i FoodCare?
Hot Braina produkuje Sulimar, który to oprócz hot braina produkuję Verwa energy drink.
Hot Braina kupił mi znajomy więc niestety nie wiem gdzie możecie kupić, ale na pewno na terenie Polski;)
Wiem że kosztował poniżej 2zł, 1,6zł lub coś koło tego.
W smaku klasyka. W składzie nie ma nic nadzwyczajnego, bo inozytol to dziś już standard.
Opakowanie jest dość kiczowate. A znajdujące się nad płomieniem zółte gwiazdki na czerwonym tle budzą skojarzenia ze systemem słusznie minionym.
Pobudzenie standardowe.
Sulimar oprócz energetyków produkuje jeszcze wina i piwa.
Etykiety:
energy drinki,
hot brain,
nowości,
recenzje,
sulimar
czwartek, 20 lutego 2014
Perła Winter
Jakiś czas temu opisywaliśmy Perłę edycję letnią teraz przyszedł czas na zimową. Co prawda zima już nie trzyma, ale spróbować można.
Generalnie nie jestem fanem Perły a to z prostego względu: to piwo nie ma smaku. Tym niemniej pijąc Perłę Summer nie czułem się oszukany.
Perłę Winter też będę wspominał pozytywnie, chociaż kilka kitów na etykiecie mnie razi.
Piwo to ma w składzie ponoć 80proc piwa "właściwego" i 20proc. soku. Producent szczyci się, że w składzie mamy sok z dzikiej róży i czarnego bzu. Półgębkiem przyznaje jednak, że w składzie mamy jeszcze sok jabłkowy. Perfidne jest też podawani ilości soku jablkowego i z czarnego bzu razem. To trochę tak jak podawanie długości przyrodzenia wraz z kręgosłupem. Z racji faktu, że wiem jak smakuje sok z czarnego bzu i wiem jak jest intensywny od razu proporcje 1:4 wydały mi się podejrzane. Żeby było śmieszniej w smaku dominuje dzika róża której jest tyko promil. Czarnego bzu pewnie niewiele więcej.
Resumując: do czynienia mamy z mieszanką piwa i soku jabłkowego w proporcji 1:4 z niewielkim dodatkiem soku z bzu i dzikiej róży. Ze względu na tak niski dodatek ciekawych składników piwo to nie leczy ze skutków przeziębienia.
Plus należy się za odwagę i fakt, że piwo ma 5proc. alkoholu.
Generalnie nie jestem fanem Perły a to z prostego względu: to piwo nie ma smaku. Tym niemniej pijąc Perłę Summer nie czułem się oszukany.
Perłę Winter też będę wspominał pozytywnie, chociaż kilka kitów na etykiecie mnie razi.
Piwo to ma w składzie ponoć 80proc piwa "właściwego" i 20proc. soku. Producent szczyci się, że w składzie mamy sok z dzikiej róży i czarnego bzu. Półgębkiem przyznaje jednak, że w składzie mamy jeszcze sok jabłkowy. Perfidne jest też podawani ilości soku jablkowego i z czarnego bzu razem. To trochę tak jak podawanie długości przyrodzenia wraz z kręgosłupem. Z racji faktu, że wiem jak smakuje sok z czarnego bzu i wiem jak jest intensywny od razu proporcje 1:4 wydały mi się podejrzane. Żeby było śmieszniej w smaku dominuje dzika róża której jest tyko promil. Czarnego bzu pewnie niewiele więcej.
Resumując: do czynienia mamy z mieszanką piwa i soku jabłkowego w proporcji 1:4 z niewielkim dodatkiem soku z bzu i dzikiej róży. Ze względu na tak niski dodatek ciekawych składników piwo to nie leczy ze skutków przeziębienia.
Plus należy się za odwagę i fakt, że piwo ma 5proc. alkoholu.
Etykiety:
perła,
perła winter,
piwa smakowe,
piwo,
recenzje
niedziela, 16 lutego 2014
Woda Vytautas
Już jakiś czas temu ta kontrowersyjna woda wpadła w moje ręce, ale nie miałem czasu na recenzje. Czy warto wydać niewiele ponad 2zł za litr wody? O tym dowiecie się za chwile.
Miałem pewien dystans do tej wody, chociażby ze względu na sposób w jaki się reklamuje:
wodę vytautas znalazłem w Piotrze i Pawle. Litr kosztował 2,29 lub 2,39zł.
Co od razu zwraca uwagę to bardzo wysoka mineralizacja wody. Woda ma 7309mg/l substancji stałych czyli sporo, co prawda nie tyle co Słotwinka czy Zuber, ale one już chodzą w całkowicie innych cenach.
Sporo w wodzie mamy jonów sodowych i chlorkowych co nie jest akurat bardzo dobrą wiadomością i już sugeruje słony smak roztworu, ale w smaku nie jest tak źle. Woda jest słonawa, ale nie jakoś nieznośnie.
Zawiera jeszcze sporo wapnia i magnezu, więc średnio nadaje się do gotowania;)
Generalnie jest to dobra woda a już w szczególności dla osób o dużej aktywności fizycznej i w sumie niedroga.
Miałem pewien dystans do tej wody, chociażby ze względu na sposób w jaki się reklamuje:
wodę vytautas znalazłem w Piotrze i Pawle. Litr kosztował 2,29 lub 2,39zł.
Co od razu zwraca uwagę to bardzo wysoka mineralizacja wody. Woda ma 7309mg/l substancji stałych czyli sporo, co prawda nie tyle co Słotwinka czy Zuber, ale one już chodzą w całkowicie innych cenach.
Sporo w wodzie mamy jonów sodowych i chlorkowych co nie jest akurat bardzo dobrą wiadomością i już sugeruje słony smak roztworu, ale w smaku nie jest tak źle. Woda jest słonawa, ale nie jakoś nieznośnie.
Zawiera jeszcze sporo wapnia i magnezu, więc średnio nadaje się do gotowania;)
Generalnie jest to dobra woda a już w szczególności dla osób o dużej aktywności fizycznej i w sumie niedroga.
niedziela, 12 stycznia 2014
ADHD energy drink
Czy nazwą i opakowaniem da się zwojować świat? Producent zarzeka się, że tak. Żeby było tego mało to te hegemoniczne wizje producent głosi od bitych dwóch lat, wiedzieliście?
ADHD to chwytliwa, choć bezsensowna nazwa dla energetyka a dlaczego to wystarczy poczytać w wiki;)
ADHD kupiłem w jednym z delikatesów we Wrocławiu. Nigdzie indziej i nigdy wcześniej produktu nie spotkałem, więc slogany na stronie producenta wyglądają jak skrajne mitomaństwo.
Tego energetyka kupiłem za 3,65zł za butelkę litrową, czyli w sumie nie drogo jak na markę premium lub aspirującą do tego miana.
W smaku ADHD dość podobny do vulcan energy drink, raczej klasyka. W składzie poza standardowymi składnikami ma: glukuronolakton, inozytol. Dodatkowo zaskakuje fakt, że ma tylko 5,5g cukru na 100ml czego nie wyczułem, tzn. nie wyczułem słodzika, którym jest surkaloza, co dobrze świadczy o energetyku.
Czy skusiłbym się jeszcze raz? Jeśli nie byłoby mi po drodze do jakiegoś marketu a alternatywą byłoby kupienie Tigera za 5 czy więcej złotych to bym kupił. Problem w tym, że ADHD ma słabą dostępność.
Moja ocena: 4-
ADHD to chwytliwa, choć bezsensowna nazwa dla energetyka a dlaczego to wystarczy poczytać w wiki;)
ADHD kupiłem w jednym z delikatesów we Wrocławiu. Nigdzie indziej i nigdy wcześniej produktu nie spotkałem, więc slogany na stronie producenta wyglądają jak skrajne mitomaństwo.
Tego energetyka kupiłem za 3,65zł za butelkę litrową, czyli w sumie nie drogo jak na markę premium lub aspirującą do tego miana.
W smaku ADHD dość podobny do vulcan energy drink, raczej klasyka. W składzie poza standardowymi składnikami ma: glukuronolakton, inozytol. Dodatkowo zaskakuje fakt, że ma tylko 5,5g cukru na 100ml czego nie wyczułem, tzn. nie wyczułem słodzika, którym jest surkaloza, co dobrze świadczy o energetyku.
Czy skusiłbym się jeszcze raz? Jeśli nie byłoby mi po drodze do jakiegoś marketu a alternatywą byłoby kupienie Tigera za 5 czy więcej złotych to bym kupił. Problem w tym, że ADHD ma słabą dostępność.
Moja ocena: 4-
Etykiety:
adhd,
energy drinki,
glukuronolakton,
inozytol,
recenzje
piątek, 3 stycznia 2014
Rockstar Juiced
Miałem nadzieje, że dzisiejszy tekst będzie o innym rockstarze a nawet rockstarach. Chodzi o dwa nowe smaki, które ponoć pojawiły się na polskim rynku. Prawdopodobnie są to produkty bliźniaczo podobne do tych które opisywałem około pół roku temu. Niestety nie mogłem ich nigdzie znaleźć.
Rockstar juiced to jeden z prezentów, które dostałem pod choinkę. Poza tym z energoli dostałem jeszcze kilka puszeczek Go Fast'a, ale mniejsza z tym.
Rockstar Juiced przyjechał do mnie z Niemiec.
Rockstar juiced zawiera 10proc. soku owocowego, głównie jabłkowego, ale też mango i pomarańczy. Smak bym powiedział ok, bez jakieś przeginki w stronę naturalności, bo jakbym chciał napić się soku to bym kupił sok. Martwi tylko fakt, że ponad 90proc. soku to sok jabłkowy, ale w smaku wydaje się, że te proporcje są bardziej wyrównane.
Produkt zawiera spore ilości cukru, bo aż 15,3proc.
W składzie poza standardowymi skłądnikami mamy: inozytol(100ml/l), glukuronolakton(240mg), ekstrakt z guarany(100mg) i 100mg żeń-szenia.
Reasumując: standardowo zbyt dużo cukru, fajne składniki, zrównoważona kompozycja soków i napoju, ale z przycięciem na kosztach soku.
Moja ocena: 4+
Rockstar juiced to jeden z prezentów, które dostałem pod choinkę. Poza tym z energoli dostałem jeszcze kilka puszeczek Go Fast'a, ale mniejsza z tym.
Rockstar Juiced przyjechał do mnie z Niemiec.
Rockstar juiced zawiera 10proc. soku owocowego, głównie jabłkowego, ale też mango i pomarańczy. Smak bym powiedział ok, bez jakieś przeginki w stronę naturalności, bo jakbym chciał napić się soku to bym kupił sok. Martwi tylko fakt, że ponad 90proc. soku to sok jabłkowy, ale w smaku wydaje się, że te proporcje są bardziej wyrównane.
Produkt zawiera spore ilości cukru, bo aż 15,3proc.
W składzie poza standardowymi skłądnikami mamy: inozytol(100ml/l), glukuronolakton(240mg), ekstrakt z guarany(100mg) i 100mg żeń-szenia.
Reasumując: standardowo zbyt dużo cukru, fajne składniki, zrównoważona kompozycja soków i napoju, ale z przycięciem na kosztach soku.
Moja ocena: 4+
Etykiety:
energy drinki,
glukuronolakton,
inozytol,
niemieckie energetyki,
recenzja,
rockstr juiced,
żeń szeń
Subskrybuj:
Posty (Atom)