wtorek, 27 sierpnia 2013

Cola Partyzone

Segment produktów tzw. pod "marką własna" cały czas rośnie. Coraz częściej warto zgiąć plecy i sięgnąć po produkt tańszy a niekoniecznie gorszy.

Cola partyzone to produkt przygotowany przez Jurajska S.P.  dla intermarche.

Cola partyzone to wydatek 2,49zł za dwulitrową butelkę.

Mimo, że co do jakości wykonania etykiety można mieć zastrzeżenia to sugeruje ona raczej na produkt premium niż na private labels. Cena produktu jest ta sama co w biedronce, ale cola partyzone jest lepsza. Trochę nawiązuje smakiem do pepsi a wyglądem jeszcze bardziej.

Z ciekawostek powiem, że partyzone ma nieco niższą zawartość cukru niż standard, bo "tylko" 9,8proc. Dodatkowo warto odnotować, ze ta kola zrobiona jest na wodzie mineralnej.

moja ocena:5

poniedziałek, 19 sierpnia 2013

Od koli (dziennikarzom WP) w głowie się pierdoli


 Czym człowiek starszy tym bardziej się zastanawia skąd tyle głupoty w społeczeństwie, no i chyba jeden puzzel do tej układanki odkryłem. Zwyczajnie ludzie tworzący media są głupi.

W sumie jak można nie być debilem jeśli wiedzę się czerpie z demotów i nie umie się obsługiwać kalkulatora. http://fitness.wp.pl/dieta/abc-odchudzania/art241,co-cola-robi-z-twoim-orgaznizmem.html 


zacznijmy może od lajtowej głupoty:
Po wypiciu jednej puszki coli dostarczamy organizmowi 26 gram cukru. Ilość podana w gramach wydaje się być względnie mała, ale kiedy dowiemy się, że to 6 łyżeczek zwykłego cukru, zaczyna się ona robić niewyobrażalna
Tu mamy dość dobrze policzoną zawartość cukru w puszcze 250ml. Standardowo w napojach dodaje się 10-11proc. cukru.czemu nie jest podana ta informacja w tekście? Pewnie nie jest to przeoczenie, chodzi o to, żeby później można było pleść androny. Nawiasem wspomnę jeszcze, że standardowa łyżeczka do herbaty to 5gram a nie niewiele więcej niż 4 gram, więc w 250ml koli mamy 5 łyżeczek cukru a nie 6. Czy taka ilość cukru to dużo? czy ja wiem?

Ponadto to tyle cukru, ile nasz organizm potrzebuje przez całą dobę. Słodki smak zamaskowany jest jednak przez  kwas ortofosforowy, dlatego po spożyciu nie odczuwamy mdłości.
Te dwa zdania zawierają tak dużą dawkę głupoty, że głowa mała. Po pierwsze określenie "zapotrzebowanie na cukier" w tym zdaniu jest niejasne. Jeśli chodzi o węglowodany to jest to kosmiczna bzdura, bo węglowodanów potrzebujemy sporo, sporo więcej, bo aż o jeden rząd wielkości więcej(przy założeniu diety zbilansowanej, zwolenników low carb w tym miejscu przepraszam). A jeśli natomiast mówi ktoś o zapotrzebowaniu na sacharozę czyli tzw. cukier buraczany to nie ma takiego czegoś jak zapotrzebowanie na ten cukier. Z powodzeniem zamiast słodzenia herbaty można zjeść bułkę więcej i organizm nawet tego nie zauważy.

Nie wiem jak dla was, ale dla mnie kola jest słodka a że kwaśny smak można zabić słodkim chyba wie każde dziecko. Trochę jestem zszokowany, że dla pani dziennikarz zależność odwrotna jest taką rewelacją.  A co do tych mdłości to jest najzwyczajniejsza w świecie bzdura. Każdy może to przecież sprawdzić. Polecam sięgniecie po jakikolwiek słodzony napój i po kolę i porównać dwie rzeczy: ilość cukru i zawartość kwasu fosforowego. Uprzedzając nieco fakty powiem, że najprawdopodobniej kola i napój będą miały tą samą zawartość cukru, ale za to tylko kola będzie miała w składzie kwas fosforowy czy tam ortofosforowy.
Nasuwa więc się teraz moje pytanie: jak często rzyga pani dziennikarz po otwarciu jakiegoś napoju ze sklepu? Wcale, bądź prawie wcale? Po sokach też nie? Ale jak to przecie mają one "niewyobrażalne" ilości cukru.

Co odpowiedzi fizjologicznej organizmu na wybicie "dawki" koli to z litości ten aspekt pominę. Powiem tylko, że po spożyciu tak małej ilości koli nic się stać nie może nawet przy piciu codziennie przez wiele lat, ale powtarzam przy tej ilości i pomijając ludzi mających specyficzne problemy zdrowotne.

Jednak dawka ponad 100 mg dziennie może uzależniać. Jedna puszka coli zawiera 41 mg kofeiny.
 Dwa zdania dwie bzdury. Na opakowaniach energetyków mamy często informację, że jest to ekwiwalent kawy w proporcji jeden do jeden. Czyli wypicie jednej(!) kawy w szklance niczym nie grozi, ale wypicie z dużego kubka o pojemności nieco ponad 300ml to już "ślizganie się po krawędzi uzależnienia". No wesoła sprawa;). A co do drugiego zdania to rozumiem, że zacna dziennikarz chociaż pobieżnie trzyma się metodologi i dalej pisze o puszce 250ml. Chciałbym wiedzieć gdzie ta kobieta kupuje kole, bo chętnie bym taką kupił. Standardowo w koli mamy 10mg kofeiny na 100ml, czyli na 250ml musi wypaść 25mg. Nawet na czeskich kolach jest napisane, że zawierają "do" 15mg na 100ml napoju, czyli w puszce 250gram nie jest możliwe zmieszczenie 41mg kofeiny. Takie info od czapy całkowicie.

Później dziennikarzyna straszy nas hipokaliemią, ale żeby było śmieszniej nie tłumaczy czy bierze się ona z nadmiaru kofeiny czy też może cukru.

Na koniec coś czego najbardziej nie lubię czyli hamletyzowanie: no to co teraz pić tą kolę czy nie?, czy ze słodzikiem czy z cukrem? W takich przypadkach polecam metanol w dawkach powyżej 10gram.

niedziela, 11 sierpnia 2013

Nowości w Żabce



Kilka fajnych rzeczy można znaleźć tego lata w Żabce. Co ciekawe kokosowe energy drinki nie umarły śmiercią naturalną. Dodatkowo warto odnotować wysyp napojów funkcjonalnych

Pierwszą nowością nabytą w Żabce jest napój Clic. Kosztował mnie bodaj 3zł za butelkę 369ml.

Napój podobny jest do Frugo. Można by powiedzieć, ze takie jagodowo czarne frugo, ale jak się okazuje nie ma w składzie borówki czarnej, jest za to jabłko, winogrono, czarna porzeczka, pitaja, wiśnia.
A to wszystko okraszone guaraną i kofeiną, razem to 32mg kofeiny na 100ml, czyli bardzo przyzwoicie.

Co do wyglądu puszki to bardzo przyjemny design. Matowa etykieta z bardzo dobrym klarownym opisem.

Producentem napoju nie jest foodcare jakby mogło się wydawać a Fruit Ocean z siedzibą na Nowogrodzkiej w Wawie(ale nie w biurze PiSu tylko 2km dalej;))

Następnym razem będąc w żabce sięgnę po inne rodzaje clica, niestety już nie energetyczne ale pewnie równie smaczne.

moja ocena: 5

SOCOCO coconut energy drink to poprawiona wersja bepowera o tym samym smaku. Tym razem krynica vitamin postarała się. 

Szczerze to nie sięgnąłbym po tego energetyka gdyby za królika doświadczalnego nie posłużył Łukasz, który to odważnie sięgnął po niezbyt drogą puszkę, bo kosztującą 2zł. 

W sococo coconut energy drink poprawione jest wszystko od wyglądu puszki, który jest bardzo przyjemny, przez aromat po smak. 

sococo ma skład taki sam jak bepower kokosowy, czyli jest to de facto napój z kofeiną a nie stricte energy drink. W napoju brak jest tauryny jak i witamin.

Aromat kokosa jest intensywny i utrzymuje się długo jeszcze po opróżnieniu puszki. Smak jest przyjemnokokosowy i niczym nie przypomina pierwowzoru. Może to nie jest jakieś mistrzostwo świata, ale zapewniam, że po zakupie produktu na pewno go nie wylejesz a tym bardziej nie zwymiotujesz.

moja ocena: 4


wtorek, 6 sierpnia 2013

Redd's apple max

Redd's max apple to druga z dwóch nowości obok redds Dry apple, którą serwuje nam kompania piwowarska na te wakacje.

Jakoś nieszczególnie zachęcony po pierwszej nowości od reddsa jednak kupiłem drugą nowość. Taki Redds to wydatek około 4zł. Ja np. kupiłem w Eko za 3,99zł. Dość dużo jak na piwo.

Redds max apple odróżnia się do redds dry apple przede wszystkim tym, że ma 4,5proc. alkoholu, czyli tyle co standardowy Redds. Z resztą jest bardzo bodobyny do oryginalnego reddsa. Jabłko jest intensywniejsze i mniej chemiczne, chociaż nieznacznie. Wielu nawet nie odróżniłoby tych dwóch piw. Z resztą ja też miałem problem. Jednak trochę bardziej pasuje mi klasyka.

moja ocena: 4

poniedziałek, 5 sierpnia 2013

V-max Sport

Weteran rynku enertetyków jakim bez wątpienia jest V-Max energy drink rozszerza swoje portfolio o izotonik. Jeden z dwóch smaków nabyliśmy i krótko opiszemy.

V-max sport dostępny jest w opakowaniach o pojemności 0,5l. Ja kupiłem akurat za 1,9zł w małym sklepie. Cena więc nie jest wygórowana.

Napój dostępny w odmianie cytrynowej i czarnej borówki(wiem, że napisano blueberry, ale w polskiej systematyce nie ma takiego czegoś jak niebieska jagoda. potocznie co prawda mówi się jagoda na borówkę czarną, ale tak na prawdę to jagoda to szerszy termin odnoszący się do typu owoców np. pomidor to też owoc typu jagoda.)

Smak bluberry to klasyka.
Co do składu to też jakoś szczególnie się nie wyróżnia. Jest wiele lepszych np. izofresh czy oshee. Vmax sport to taki budżetowy izotonik, który wydaje się jest dopiero w początkowej fazie ewolucji.

Krynica vitamin też nie chwali się osmolalnością produktu.

Moja ocena 4-